Zły
Wygląda na to, że bunt
lokalnej społeczności przybrał realne kształty. Zmaterializował
się. Gdy, bądź co bądź, rozsądne głosy niezadowolenia
spowodowane ustawą śmieciową (”kto to widział, żeby śmieci
myć, to mądry to wymyślił, żeby śmieci myć?!”) ustąpiły
miejsca już bardziej spolegliwym, ale dalej dającym wyraz
niezadowoleniu wątpliwościom ( „To, co ja teraz po całej Hucie
ze śmieciami będę latał?!”), coś pękło. Coś zahuczało. Coś
zaszumiało i pod osłoną nocy zaatakował ON.
Nieuchwytny, efemeryczny
twór. Nikt go nigdy nie widział. Pewne jest, że odznacza się
nadludzką siłą i że powstał by bronić pokrzywdzonych, nawet
kosztem złamanego prawa lub choćby popełnienia kilku wykroczeń.
On częścią tej siły... To najprawdopodobniej z jego ręki
powalonych zostało na ziemię już kilka dzwonów na segregowane
odpady. Tak, tych samych, których trzeba szukać po całej Hucie i
jeszcze śmieci segregowane segregować, zamiast, jak głosiła
broszura rozesłana kilka miesięcy wcześniej: wszystko do żółtego
pojemnika. Najlepiej zlokalizownanego niedaleko altanki śmietnikowej,
żeby nowohuckich staruszków nie ganiać Bóg wie, gdzie.
Zaatakował, nie przebierając w środkach. Dostało się nawet
niewinnemu kontenerowi na odzież używaną. Kilka śmietników
spłonęło. Jak rewolucja, to rewolucja. Władze osiedlowe zadrżały. Właściwe kontenery tam, gdzie trzeba, rozstawiły. Można? Można!
Po cichu liczymy jednak na
to, że stwór nie zniknał zupełnie i że jeszcze nieraz wystąpi w
naszej obronie. Zwłaszcza, że niesprawiedliwość przybiera tu
różne formy, o czym świadczyć mogą dające temu wyraz
ogłoszenia. Jak choćby informacja witająca gości pobliskiego
„chińczyka”, mówiąca o tym, że trzeba płacić zanim się
zje, bo byli tacy, co zjedli i poszli niezapłaciwszy. Inna karteczka
zawisła, gdy dość niedawno łupem złodzieja padły spodnie.
Konkretnie „ulubione spodnie taty”, które „zgineły w
niewyjaśnionych okolicznościach” ze sznurka pod blokiem nr 4. We
need a hero.
Oczywiście, możliwe, że
za sprawą powalonych kontenerów stali okoliczni strongmeni, którzy
pod osłoną nocy urządzili sobie zawody. W końcu na ulicy roi się
od mężczyzn, których od komiksowego Hulka róźni jedynie kolor
skóry. Mało apetyczną zieleń zastępuje opalenizna w odcieniach
od złota do ciemnego brązu. Ale poza tym, wszystko się zgadza:
postawa, gabaryty, nawet odgłosy, co do których nie można mieć
pewności, czy wyrażają zadowolenie, czy wręcz odwrotnie.
A jednak taki
tyrmandowski Zły, to by nam się tutaj przydał...