Nowa Huta jest tutaj

Nowa Huta jest tutaj

wtorek, 6 sierpnia 2013


Zły

Wygląda na to, że bunt lokalnej społeczności przybrał realne kształty. Zmaterializował się. Gdy, bądź co bądź, rozsądne głosy niezadowolenia spowodowane ustawą śmieciową (”kto to widział, żeby śmieci myć, to mądry to wymyślił, żeby śmieci myć?!”) ustąpiły miejsca już bardziej spolegliwym, ale dalej dającym wyraz niezadowoleniu wątpliwościom ( „To, co ja teraz po całej Hucie ze śmieciami będę latał?!”), coś pękło. Coś zahuczało. Coś zaszumiało i pod osłoną nocy zaatakował ON.

Nieuchwytny, efemeryczny twór. Nikt go nigdy nie widział. Pewne jest, że odznacza się nadludzką siłą i że powstał by bronić pokrzywdzonych, nawet kosztem złamanego prawa lub choćby popełnienia kilku wykroczeń. On częścią tej siły... To najprawdopodobniej z jego ręki powalonych zostało na ziemię już kilka dzwonów na segregowane odpady. Tak, tych samych, których trzeba szukać po całej Hucie i jeszcze śmieci segregowane segregować, zamiast, jak głosiła broszura rozesłana kilka miesięcy wcześniej: wszystko do żółtego pojemnika. Najlepiej zlokalizownanego niedaleko altanki śmietnikowej, żeby nowohuckich staruszków nie ganiać Bóg wie, gdzie. Zaatakował, nie przebierając w środkach. Dostało się nawet niewinnemu kontenerowi na odzież używaną. Kilka śmietników spłonęło. Jak rewolucja, to rewolucja. Władze osiedlowe zadrżały. Właściwe kontenery tam, gdzie trzeba, rozstawiły. Można? Można!

Po cichu liczymy jednak na to, że stwór nie zniknał zupełnie i że jeszcze nieraz wystąpi w naszej obronie. Zwłaszcza, że niesprawiedliwość przybiera tu różne formy, o czym świadczyć mogą dające temu wyraz ogłoszenia. Jak choćby informacja witająca gości pobliskiego „chińczyka”, mówiąca o tym, że trzeba płacić zanim się zje, bo byli tacy, co zjedli i poszli niezapłaciwszy. Inna karteczka zawisła, gdy dość niedawno łupem złodzieja padły spodnie. Konkretnie „ulubione spodnie taty”, które „zgineły w niewyjaśnionych okolicznościach” ze sznurka pod blokiem nr 4. We need a hero.

Oczywiście, możliwe, że za sprawą powalonych kontenerów stali okoliczni strongmeni, którzy pod osłoną nocy urządzili sobie zawody. W końcu na ulicy roi się od mężczyzn, których od komiksowego Hulka róźni jedynie kolor skóry. Mało apetyczną zieleń zastępuje opalenizna w odcieniach od złota do ciemnego brązu. Ale poza tym, wszystko się zgadza: postawa, gabaryty, nawet odgłosy, co do których nie można mieć pewności, czy wyrażają zadowolenie, czy wręcz odwrotnie.


A jednak taki tyrmandowski Zły, to by nam się tutaj przydał...