Nowa Huta jest tutaj

Nowa Huta jest tutaj

piątek, 26 lipca 2013

Wakacje


Zrobiłam sobie wakacje. Od Nowej Huty i od bloga. Z rozleniwienia, które mnie ogarnęło nie mogę się otrząsnąć do tej pory. Pewnie dlatego, że cała Huta mu się poddała. Łącznie z ekipą, która miała postawić mi przed blokiem wspomnianą już altankę śmietnikową. Muszę ekipę pochwalić, bo udalo im się tego dokonać jedynie z dwutygodniowym opóźnieniem. Sama nie wiem, jak oni to zrobili, bo ilekroć ciekawsko wyglądałam przez okno, zamiast budować biesiadowali. Ochoczo i głośno. Niby na chwilę jeden z drugim na cegłach przycupnęli i już tak zostało. Raz próbowałam ich ominąć, a to z wielkim wypakowanym zabawkami do piasku i zakupami wózku, niełatwe i jeden do drugiego zagaił:”Jeszcze sobie Wojtusiu ognisko tu rozpal”. Padła także „kurwa”, tylko nie pamiętam, czy przed Wojtusiem, czy po ognisku. Nie rozpalił. Na Wojtusia iskiereczka nie zamrugała i kiełbasę pożarł na surowo. Altanka stoi i pyszni się wśród wybujałej zieleni. 

„Ale dużo liści” stwierdził syn gapiąc się przez okno po powrocie znad morza. Liście już były, ale rzeczywiście, jakby ich więcej. Wszystko żyje rośnie, zielenieje. Ostrzeżenie dla alergików: kwitną trawy, lipy, pokrzywa. Drżyjcie alergicy. Pokrzywy wyrastają spomiędzy starych płyt chodnikowych i pylą. Nocą zasadzone przez sąsiadkę malwy obżerają ślimaki bez muszli, nic nie robiąc sobie z faktu h, że wyglądają, jak pełzające ekstrementy. Łabędzie zamieszkujące Małpi Gaj na Zalewie Nowohuckim nic nie robią sobie z zakazu karmienia ptactwa wodnego i czekają na rozmoczony w wodzie chleb wrzucany im przez pólnagie, umorusane w piasku dzieciaki. Ich rodzice, dziadkowie, psy, nic nie robią sobie natomiast z zakazu kąpieli i chlapią się beztrosko kawałek dalej. Opalone golasy w każdym wieku pokrywają niemal każdy kawałek trawy. 


Wracam, mijając połyskujący w palącym, mimo późnej pory, słońcu czołg przed Muzeum Czynu Zbrojnego. Starszy Pan siedzący na ławeczce obok wypatruje kogoś do zagadania. „Piękne dziewczyny!” wykrzykuje radośnie na widok mnie i mojej Aśki w wózeczku. Nikt nie potrafi prawić takich komplementów, jak staruszkowie. Uśmiecham się do niego rozbawiona, na co z rozmachem wskazuje mi na idące nieopodal nastolatki zapewne wracające z całodniowego opalania: „No nie pięknie stworzone?!”. No pięknie. Jak te łabedzie, golasy, chaszcze, malwy. Nawet ślimaki, których pełzanie podkreśla jeszcze bardziej panujące tu cudowne wakacyjne rozleniwienie.