Nowa Huta jest tutaj

Nowa Huta jest tutaj

wtorek, 2 października 2018

Koń trojański, przestrzeń wspólna i po co w ogóle o tym piszę...




Ludzie bywają trudni – zbyt ogólne.
Sąsiedzi bywają trudni – dalej domaga się doprecyzowania.
Są różne powody, dla których sąsiedzi mogą zaleźć za skórę – cieplej, cieplej…

Jednym z nich jest sposób,w jaki korzystają z przestrzeni wspólnej i na ile uwzględniają w tym innych ludzi. Tak...

Ja przykładowo notorycznie zostawiam wózek dziecięcy na klatce schodowej. Klatka jest niewielka. Jedyny kawałek miejsca, z którego wtedy korzystam znajduje się obok wejścia do piwnicy. Zostawiając tam wózek zmuszam innych właścicieli piwnic, żeby wchodząc do nich z jakimś większym ekwipunkiem, jak na przykład rower, byli zmuszeni odsunąć stojący tam wózek. Jestem tego świadoma. Ale jednak nie zmienia to faktu, że, o ile potrafię sprowadzić wózek z wysokiego parteru, czyli z jednych schodów, niosąc dziecko na rękach, o tyle trudno mi powtórzyć ten manewr w drugą stronę, tym bardziej, że poza dzieckiem mam wtedy zazwyczaj ze sobą ciężkie zakupy. Dodajmy, że z wózka korzystam w ciągu dnia wielokrotnie, toteż dla własnej wygody i licząc się, że tym samym narażam na niewygodę innych ludzi, z premedytacją robię tak dalej. Zakładam, że gdyby komuś to przeszkadzało, porozmawiałby o tym ze mną i ustalilibyśmy jakiś kompromis.

Dlaczego o tym piszę? Ponieważ zdarzyło mi się jakiś czas temu całkiem przypadkowo być świadkiem wydarzenia, które rzuciło mi nowe światło na pewien absurd, który z czasem przestał mnie dziwić. Dzielnica Nowa Huta ma już swoje lata. Kiedy powstawała ludzie mieli więcej znajomości zawartych w kolejkach, satysfakcji z załatwienia mięsa na wesele dziecka, oraz radości z mielonego w niedzielę. Mieli także stanowczo mniej samochodów. Dziś, kiedy ich przybyło, parkowanie stało się nie lada wyzwaniem i kierowcy prześcigają się w swojej kreatywności, gdzie i jak parkować. Chodnik? Trawnik? Parking! Tym bardziej dziwić może zaparkowany na miejscu o przestrzeni odpowiedniej dla samochodu osobowego... rower. Tak, rower, przypięty łańcuchem w taki sposób, że auto, nawet mini Cooper mini Smart, czy inne gigantycznych rozmiarów resoraki, nie zmieszczą się już obok. Why? Why? Whyyyyy?!

Otóż wcześniej nie wiązałam obecności roweru z faktem, że tuż za nim znajduje się nie ruszana stamtąd od lat przyczepa kempingowa. Stoi na kawałku chodnika niedaleko altanki śmietnikowej i zdaje się nikomu nie wadzić. A jednak jest to prawdziwy koń trojański przestrzeni parkingowej…

Wracając do wspomnianego wydarzenia. Pewnego dnia, czekając aż stojące na ulicy auto, ruszy się i będę mogła przejechać, zobaczyłam swojego sąsiada który zrobił, co następuje:

Odpiął rzeczony rower.
Schował go do przyczepy.
Zaparkował swoim autem na tym miejscu.
EUREKA!

Nowe osiedla mają miejsca zarezerwowane dla mieszkańców blokadami, do których każdy ma swój klucz. Mój sąsiad zorganizował coś takiego dla samego siebie. Zaradny? Cwany? Buc? Niepotrzebne skreślić.

Pytanie, czy coś z tym robić, a jeśli tak, to co. Tym bardziej, że trwa to od co najmniej sześciu lat (przynajmniej od tak dawna ja jestem tego świadkiem, niewykluczone że proceder trwa znacznie dłużej). Zatem miejsce należy do sąsiada jakby tytułem zasiedzenia / zaparkowania. Od dłuższego czasu ten stan rzeczy jest milcząco akceptowany przez pozostałych sąsiadów ( być może wcale nie, może coś robili, ale nic nie wskórali, zakładam jednak, że tak nie było).

Zastanawiając się nad tą sytuacją, wymyśliłam kilka możliwych rozwiązań.

1. Przyjeżdża gigantyczny monster truck i bez trudu parkuje w tym miejscu, miażdżąc doszczętnie rower sąsiada.
2. Jakiś usłużny chuligan z klatki obok kradnie rower. W łagodniejszej wersji likwiduje łańcuch przypięty na stałe w miejscu parkingowym i przestawia rower na widoczne miejsce obok.
3. Inni sąsiedzi podejmują rozmowę z właścicielem roweru uświadamiając mu, że jego praktyka jest krzywdząca dla innych. W tym przypadku wskazane byłoby, żeby rozmowę podjęła lokalna społeczność w liczbie większej niż jeden i w razie, gdyby to nie poskutkowało zgłosiła sprawę wyższej instancji, administracji, dzielnicowemu etc..
4. Marudzić i obgadywać sąsiada za jego plecami, ewentualnie patrzeć na niego spode łba, nie życzyć dobrego dnia i stosować wszelkiego rodzaju bierną agresję.
5. Napisać o tym na swoim blogu.
KURTYNA.

1 komentarz:

  1. Jestem za jedynką!zdecydowanie!to Nowa Huta.niektórych to nie zdziwi, inni będą mieć radochę,a sąsiad na pewno zrozumie!

    OdpowiedzUsuń