Nowa Huta jest tutaj

Nowa Huta jest tutaj

poniedziałek, 6 maja 2013


Zakupy

„Fajna bluza, co na Tomexie kupiłaś?” - o to na razie nikt mnie oskarżyć nie może, bo jeszcze się tam nie ubierałam. Tamtejszych mebli kuchennych sprzedawanych w przyczepach, ani dywanu w kształcie motyla lub z podobizną Jana Pawła II, też nie mam. Robię tam głównie zakupy spożywcze Niedawno wybrałam się po pasztet.

Kupuje tam najczęściej kilka swoich, ulubionych produktów. Jajka, od pana, który zapytał mnie kiedyś, czy zastanawiałam się, czym jest nieskończoność (ciekawe, czy to oferowany przez niego produkt zainspirował go do takich rozważań), bakalie od wyluzowanego młodego chłopaka w modnych ciuchach, który poza orzechami włoskimi, rodzynkami etc. sprzedaje też orzeszki pini i suszone truskawki, kiszoną kapustę i włoszczyznę od osławionych blondynek, które zawsze dodadzą mi jakąś gratisową marchewkę, czy cebulkę „żeby dzieci były zdrowe” no i pasztet. Przynajmniej do niedawna.

Zanim po to wszystko dotrę, mijam mnóstwo podobnych butików oferujących niemal identyczne ciuchy i buty, które potem widzę u kobiet na ulicy. Przedział wiekowy 9-69. Obojętnie czy dotyczy to leginsów w panterkę czy cieszących się ostatnio olbrzymią popularnością czapek z dwoma pomponami, które stanowią jednocześnie uszka wyszytego pod nimi pyszczka misia. Po wędliny chodzę do sklepów, w których sprzedawcy sami próbują tego, co sprzedają i otwarcie mówią, czy świeże, czy ludzie kupują, a może tym razem za rzadkie, niedoprawione i nie warto brać. Szczególnie upodobałam sobie sklepik, w którym najlepsze produkty uzyskują opinię „zarąbistych”.

Tym razem sprzedawczyni, widząc, że jestem z wózkiem, zaczęła opowiadać mi niezwykle makabryczną historię o martwym niemowlaku, która miała dowieść jej wielkiej wrażliwości i miłości do dzieci („takem się upłakała”) oraz silnego poczucia sprawiedliwości ( „ja bym tej babie łeb do tego wiadra wsadziła (...) zupełnie zdrowiutki chłopczyk, a to się ludziom czasem chore rodzą”). W międzyczasie wplatała do swojej wypowiedzi uwagi dotyczące mojego zakupu. Że świeżutki, pyszny, z prawdziwego mięsa. W pewnej chwili groteskowość, tego co usłyszałam przerosła mnie zupełnie. Pasztet z niemowlęcia - taki makabryczny obrazek powstał w mojej głowie. Zapłaciłam, podziękowałam, poszłam. Jeszcze się do pasztetu nie przełamałam. Ale myślę, żeby się wybrać po stołki do kuchni, bo ikeowskie, ku uciesze okolicznych poszukiwaczy metali do skupu, ciągle się wyginają i łamią, więc pewnie niebawem znowu odwiedzę Tomex.

3 komentarze:

  1. dzień dobry :D odtąd czuj się obserwowana.
    maniak pozdrawia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz do tego pełne prawo! Tym bardziej, że od dłuższego czasu bezkarnie podglądam, co u Ciebie;). Pozdrawiam!

      Usuń
  2. O_o ! No, to się dowiedziałam ;)
    To dobrego wzajempodglądania.

    OdpowiedzUsuń